Zarządzanie informacją

Zarządzanie informacją… co to w ogóle znaczy?

Big Data Elephant

Z profesorem Józefem Oleńskim, wykładowcą Uczelni Łazarskiego, dwukrotnym prezesem Głównego Urzędu Statystycznego, autorem książek „Ekonomika informacji” i „Infrastruktura informacyjna państwa”, rozmawia Andrzej Gontarz.

Ekscytujemy się często, że narzędzia teleinformatyczne umożliwiają nam wytwarzanie i dostęp do coraz większych ilości danych. Czy nasza umiejętność korzystania z informacji nadąża za rozwojem technik teleinformatycznych? Czy dzięki dostępowi do coraz większej ilości informacji jesteśmy rzeczywiście w stanie skuteczniej działać?

Mówimy nieraz, że społeczeństwo, z którym mamy dzisiaj do czynienia, jest społeczeństwem informacyjnym, a gospodarka, która kształtuje się w tym społeczeństwie, jest gospodarką opartą na wiedzy. Co to jednak właściwie znaczy? Dla mnie społeczeństwo informacyjne to społeczeństwo świadome zarówno swoich potrzeb informacyjnych, jak i swoich luk informacyjnych. Nie chodzi o to, czy jest dobrze poinformowane w danym momencie, w konkretnej sytuacji, ale o to, czy ludzie – w swoich różnych rolach społecznych: polityków, biznesmenów, konsumentów itd. – dobrze sobie uświadamiają i definiują swoje potrzeby informacyjne. Wiedzą, jakimi informacjami powinni dysponować, by skutecznie działać i równocześnie zdają sobie sprawę, gdzie mają luki w dostępie do informacji. Z kolei gospodarka oparta na wiedzy to gospodarka, w której przede wszystkim traktuje się informację i wiedzę jako podstawowy zasób ekonomiczny. Wiedza może być produktem, ale przede wszystkim jest zasobem. Te czynniki mają istotne znaczenie również dla korzystania z informacji i dla zarządzania informacją jako podstawowym zasobem ekonomicznym w przedsiębiorstwie.

Czy firmy potrafią dzisiaj właściwie zarządzać swoimi zasobami informacyjnymi?

Uważam, że technologie informacyjno-komunikacyjne znacznie wyprzedziły umiejętności stosowania w praktyce metod zarządzania informacją. Jej produkowania, gromadzenia, przetwarzania, przechowywania, wykorzystywania i udostępniania bądź też upowszechniania. Nauka wypracowała takie metody, ale nie są one wystarczająco dobrze znane w firmach. Uczymy studentów korzystania z narzędzi informatycznych, na kierunkach informatycznych, uczymy programowania, natomiast do wyjątków należą usystematyzowane programy kształcenia w dziedzinie zarządzania informacją. A wiedza o zarządzaniu informacją, gospodarowaniu nią powinna należeć do kanonu edukacyjnego każdego, kto podejmuje decyzje – w przedsiębiorstwie czy instytucji.


„Uważam, że technologie informacyjno-komunikacyjne znacznie wyprzedziły umiejętności stosowania w praktyce metod zarządzania informacją. Jej produkowania, gromadzenia, przetwarzania, przechowywania, wykorzystywania i udostępniania bądź też upowszechniania. Nauka wypracowała takie metody, ale nie są one wystarczająco dobrze znane w firmach”

prof. Józef Oleński


Często można usłyszeć, że problemy związane z zarządzaniem informacją rozwiąże wdrożenie systemu informatycznego.

Tak mówią firmy informatyczne. One jednak z reguły nie dysponują kompetencjami w dziedzinie zarządzania informacją. Znają się na tym, jak wyprodukować sprzęt komputerowy i oprogramowanie oraz jak je sprzedać. Nie mają jednak kadry wykwalifikowanych specjalistów, którzy potrafią zarządzać informacją w konkretnych dziedzinach czy organizacjach. To są bowiem sytuacje zindywidualizowane i dotyczą konkretnych, różniących się od siebie przedsiębiorstw, firm czy instytucji. Trudno zresztą wymagać od producenta świetnego niejednokrotnie oprogramowania narzędziowego czy świetnych komputerów, by dysponował specjalistami od zarządzania informacją, na przykład w dziedzinie handlu międzynarodowego, ubezpieczeń czy bankowości.

Czy zatem każda firma powinna mieć swojego specjalistę od zarządzania informacją? Na czym to zarządzanie ma właściwie polegać? Czy nie jest tak, że w praktyce sprowadza się to do wdrożenia narzędzi usprawniających dostęp do istniejących danych czy dokumentów?

Od kiedy zaczęliśmy mieć do czynienia z systemami elektronicznego przetwarzania danych (EPD), zadaniem informatyki jest stworzenie bazy technicznej i oprogramowania pozwalającego na gromadzenie danych i ich przetwarzanie, czyli de facto umożliwienie technicznej realizacji procesów przetwarzania danych cyfrowych. W warunkach, jakie oferują nam dzisiaj zaawansowane techniki komputerowe i globalne sieci teleinformatyczne, widać potrzebę zmiany podejścia do tworzenia systemów informacyjnych. Po pierwsze, została przełamana bariera przekazywania informacji. Po drugie, zlikwidowana została bariera pojemności pamięci komputerowej. Z punktu widzenia zasobów informacyjnych jakie trzeba gromadzić, możliwości pamięci są, praktycznie rzecz biorąc, nieograniczone.

Jakie są tego efekty? Gigantyczna obniżka kosztów gromadzenia i przechowywania danych spowodowała, że z jednej strony pojawiła się bardzo duża łatwość sięgania po informację, a z drugiej strony nastąpiła, niestety, eksplozja danych, zasypanie świata informacjami nadmiarowymi, czyli o bardzo niskiej użyteczności. Po prostu produkcja i przechowywanie danych są tanie, wobec tego się je produkuje i przechowuje bez umiaru. Dlatego zarządzanie informacją to obecnie także ewaluacja i selekcja danych. Najważniejsze jest jednak odejście od dominującego dotychczas wdrażania własnych systemów technicznego przetwarzania danych cyfrowych na rzecz tworzenia środowiska informacyjnego i infrastruktury informacyjnej. Właśnie te dwa pojęcia – infrastruktura informacyjna i środowisko informacyjne – powinny być najważniejsze w kształtowaniu polityki przedsiębiorstwa w dziedzinie zarządzania informacjami.


„Nastąpiła, niestety, eksplozja danych, zasypanie świata informacjami nadmiarowymi, czyli o bardzo niskiej użyteczności. Po prostu produkcja i przechowywanie danych są tanie, wobec tego się je produkuje i przechowuje bez umiaru. Dlatego zarządzanie informacją to obecnie także ewaluacja i selekcja danych”

prof. Józef Oleński


Co wchodzi w skład środowiska informacyjnego, a co należy do infrastruktury informacyjnej przedsiębiorstwa?

Infrastruktura informacyjna to są pewne konkretne zasoby, systemy i procesy informacyjne, które determinują bezpieczeństwo informacyjne i funkcjonowanie innych systemów i zasobów. To jest tak samo jak na przykład z infrastrukturą drogową. Istnieje stale, chociaż jest wykorzystywana w różnych miejscach i różnym czasie, w różny sposób, z różną intensywnością. Środowisko informacyjne z kolei to są wszystkie zasoby, systemy i procesy informacyjne, w których funkcjonujemy. W których funkcjonują zarówno poszczególne osoby, jak i całe organizacje – firmy, przedsiębiorstwa, instytucje. Każdy człowiek, każdy pracownik w firmie tworzy swoje środowisko informacyjne. Elementami tego środowiska są chociażby rejestry telefonów, które ma w komórce, czy czasopisma, które przegląda. Każda firma powinna tworzyć swoje wewnętrzne środowisko informacyjne. Takie, żeby jej pracownicy byli poinformowani adekwatnie do ich dobrze zidentyfikowanych potrzeb informacyjnych. Także swoją infrastrukturę informacyjną, czyli systemy i zasoby, które powinny być utrzymywane i aktualizowane niezależnie od tego, czy w danym momencie są komuś potrzebne, czy też nie. System infrastrukturalny powinien bowiem funkcjonować i być utrzymywany niezależnie od tego, czy w danym momencie ktoś z niego korzysta czy nie.

Kto w firmie powinien zająć się tworzeniem infrastruktury i środowiska informacyjnego, czyli inaczej zarządzaniem informacją? Dzisiaj zazwyczaj ta rola przypisywana jest niemalże automatycznie szefowi IT. Nawet często nazywany jest on CIO – Chief Information Officer.

Szef IT powinien odpowiadać za tę część infrastruktury informacyjnej, która dotyczy sprzętu, telekomunikacji, oprogramowania narzędziowego. Powinien zapewnić, żeby istniała sprawna baza techniczna i baza aplikacyjna. Nie można natomiast od szefa IT oczekiwać, że będzie chociażby potrafił zaproponować wybór języków informacyjnych, w których odwzorowywane są informacje, czy też będzie w stanie powiedzieć, jakiego rodzaju informacje powinny być dostarczane dyrektorowi finansowemu lub menedżerowi sprzedaży, lub też w jaki sposób poszczególni pracownicy powinni uczestniczyć w tworzeniu zasobów informacyjnych. Jeśli więc nie szef IT, to kto? Tu właśnie nie ma uniwersalnej odpowiedzi, jednej dla wszystkich przedsiębiorstw. Dlatego że w różnych przedsiębiorstwach infrastruktura informacyjna i środowisko informacyjne mogą być zupełnie inne, mogą mieć różny charakter. Natomiast niewątpliwe dobrze byłoby, gdyby istniało jedno centrum, które odpowiada za opracowanie dostatecznie szczegółowego, strategicznego, czyli kierunkowego modelu infrastruktury informacyjnej i środowiska informacyjnego w firmie.


„Szef IT powinien odpowiadać za tę część infrastruktury informacyjnej, która dotyczy sprzętu, telekomunikacji, oprogramowania narzędziowego. Powinien zapewnić, żeby istniała sprawna baza techniczna i baza aplikacyjna. Nie można natomiast od szefa IT oczekiwać, że będzie chociażby potrafił zaproponować wybór języków informacyjnych, w których odwzorowywane są informacje, czy też będzie w stanie powiedzieć, jakiego rodzaju informacje powinny być dostarczane dyrektorowi finansowemu lub menedżerowi sprzedaży”

prof. Józef Oleński


Podejście strategiczne wymaga zazwyczaj zaangażowania zarządu firmy. Czy tak powinno być również w przypadku strategii zarządzania informacją?

Strategia zarządzania informacją zawiera specyfikację przedsięwzięć, które powinny być prowadzone systematycznie: chodzi o procesy, które powinny być realizowane, i zasoby, które powinny być utrzymywane – w horyzoncie 10–15-letnim. Taka strategia powinna być przyjęta na poziomie najwyższym w firmie, czyli na poziomie zarządu. Może i powinna określać z kolei zadania bardziej konkretne, które mogłyby i powinny być przekazane odpowiednim komórkom, na przykład zadania, które realizuje pion głównego księgowego, pion głównego technologa, biuro projektowe, dział marketingu itd. Tutaj także pojawią się zadania dla IT.
Pracownicy, którzy są aktywnymi uczestnikami procesów informacyjnych, to znaczy tworzą informacje albo z nich korzystają, powinni przejść przeszkolenie w zakresie metodycznych podstaw zarządzania informacją. Chociażby po to, aby nikt nie mówił: „Baza danych? A, to w dziale informatyki są ludzie, którzy się tym zajmują”. Nie, bazą danych w firmie zajmują się komórki, które odpowiadają za zaspokajanie potrzeb informacyjnych wszystkich pracowników firmy. Chodzi o to, żeby na przykład ktoś, kto zajmuje się analizami rynku, wiedział, gdzie i w jakich zbiorach znajdzie potrzebne mu informacje – w jaki sposób, nie tylko googlując, może trafić do profesjonalnych zasobów informacyjnych, które pozwolą mu na dobre wykonanie zadania. Niestety, nierzadko pracownicy nie wiedzą, jakimi zasobami informacji dysponuje ich firma, i poszukują tych informacji na zewnątrz.

Niekoniecznie w firmowej bazie danych czy wewnętrznym systemie informacyjnym…

Nie, to może być gdziekolwiek na świecie. Jest wiele zbiorów danych zawierających pełen zestaw potrzebnych informacji, do których można sięgnąć, korzystając z Internetu. Nie musimy zlecać osobnych drogich badań tak zwanym wywiadowniom gospodarczym czy tworzyć osobnych własnych zbiorów danych. Wystarczy skorzystać z danych, które już zostały gdzieś zebrane i są dostępne. Dlatego znajomość środowiska informacyjnego powinna być elementem przygotowania zawodowego każdego pracownika. Każdy pracownik – od prezesa zarządu po najniższe szczeble wykonawcze – powinien wiedzieć, jakie ma konkretne potencjalne i sytuacyjne potrzeby informacyjne, jakich informacji będzie potrzebować dla wykonywania swoich zadań. I na bazie tej wiedzy kształtować swoje środowisko informacyjne i współdziałać w tworzeniu środowiska informacyjnego firmy. Przewaga konkurencyjna wielu przedsiębiorstw bierze się często stąd, że potrafiły stworzyć sobie odpowiednie środowisko informacyjne. A dzisiaj środowiska informacyjnego nie trzeba budować poprzez inwestycje w sprzęt komputerowy i oprogramowanie. Żeby skutecznie sięgać do potrzebnych informacji, których jest naprawdę dużo, trzeba zbudować sobie środowisko informacyjne oparte na tzw. parainformacji, czyli na informacji skierowującej. Żebyśmy wiedzieli, do kogo się zwrócić po informacje, gdy zajdzie taka potrzeba – od kogo w konkretnej sytuacji będziemy mogli otrzymać informację rzetelną i wiarygodną, żeby to nie była żadna reklama, marketing czy element lobbingu. W tym kierunku trzeba dzisiaj iść w zarządzaniu informacją.


„Przewaga konkurencyjna wielu przedsiębiorstw bierze się często stąd, że potrafiły stworzyć sobie odpowiednie środowisko informacyjne. A dzisiaj środowiska informacyjnego nie trzeba budować poprzez inwestycje w sprzęt komputerowy i oprogramowanie. Żeby skutecznie sięgać do potrzebnych informacji, których jest naprawdę dużo, trzeba zbudować sobie środowisko informacyjne oparte na tzw. parainformacji, czyli na informacji skierowującej. Żebyśmy wiedzieli, do kogo się zwrócić po informacje, gdy zajdzie taka potrzeba”

prof. Józef Oleński


Mam wrażenie, że nierzadko zarządzanie informacją jest utożsamiane z zarządzaniem danymi. Porządek w danych stał się punktem odniesienia do wszystkich niemalże spraw związanych z zarządzaniem informacją w firmie. Mówi się, że zarządzanie informacją trzeba zacząć od uporządkowania danych, że trzeba wdrożyć zasady Data Governance, czy System Master Data Management. Jakie zatem rzeczywiście miejsce zajmuje zarządzanie danymi w całym systemie zarządzania informacją? Kto ma decydować, jakie dane i po co mają być zbierane w firmie? Bo dzisiaj się mówi: zbierajmy jak najwięcej danych, bo wtedy będziemy mieli lepsze możliwości dotarcia do potrzebnych informacji, robienia analiz, wyszukiwania korelacji i powiązań.

Moim zdaniem, bezpośrednio w firmie powinniśmy gromadzić te informacje, które są wykorzystywane w sposób systematyczny, ciągły i dotyczą zadań stałych, powtarzalnych, priorytetowych. Oprócz tego firma powinna mieć swój system metainformacji, czyli informacji o informacjach, do których sięga, kiedy potrzebna jest pogłębiona interpretacja i ocena. Pracownicy powinni mieć zaś wiedzę na temat parainformacji i systemów parainformacyjnych, czyli informacji skierowującej. Umożliwia to sięganie po informacje do zidentyfikowanych, dobrze ocenionych źródeł, kiedy informacja jest potrzebna. Potrzeby informacyjne mają dwojaki charakter: albo są to systematyczne, stałe potrzeby informacyjne – pewnych informacji potrzebujemy codziennie, innych raz w miesiącu czy raz na kwartał; albo też sytuacyjne – pewne informacje są potrzebne wtedy, kiedy powstaje konkretna sytuacja decyzyjna. I wtedy powinienem w krótkim czasie zebrać wszystkie możliwie relewantne, czyli istotne, informacje. Żeby to zrobić szybko i tanio, musi dysponować systemem informacji skierowującej, czyli tzw. parainformacji. Jeżeli firma będzie wiedziała, jakie zasoby informacyjne mają dla niej charakter strategiczny, to może określić, które warto kupić i trzymać fizycznie u siebie, a których nie warto kupować, tylko trzeba sobie zapewnić do nich dostęp. Istotne, by wiedzieć, czy źródło informacji, do którego mamy się odwoływać w razie potrzeby, jest rzetelne i niezawodne. Współczesne technologie informacyjne dają możliwość dynamicznego reagowania na potrzeby informacyjne. Powinniśmy jednak zapewnić, aby ludzie, którzy są uczestnikami procesów informacyjnych i użytkownikami informacji, mogli sami prawidłowo określić swoje potrzeby informacyjne. Żeby decydent wiedział, żądając jakiejś informacji, że ta informacja jest mu rzeczywiście potrzebna, że jest dla niego w danej sytuacji decyzyjnej najlepsza. Dlatego jednym z ważnych elementów zarządzania informacją jest obsługa informacyjna decydentów.

Duże nadzieje w biznesie wiąże się dzisiaj z rozwiązaniami typu Big Data? Czy tkwi w nich rzeczywiście taki potencjał, o jakim mówią producenci narzędzi do analiz tego rodzaju?

W 1988 roku zorganizowaliśmy w Polsce konferencję SPIS, która dotyczyła statystyki. Tematem przewodnim były niekonwencjonalne źródła informacji statystycznych. Była ona poświęcona wykorzystaniu danych, które nazywaliśmy danymi transakcyjnymi i danymi z systemów administracyjnych, czyli ewidencji różnego rodzaju – ubezpieczeniowych, księgowych itp. Po prawie 20 latach zauważyliśmy, że pojawia się nazwa Big Data. Patrzę, co to jest. I widzę, że to nic innego jak owe dane transakcyjne, a myśmy na ten temat właśnie robili tę konferencję. Big Data to z informacyjnego punktu widzenia nic nowego, takie zasoby istniały już dawno, ale były rozproszone lub koszty dostępu do nich były zbyt duże. Nowe technologie dały możliwość ich szybkiego przeglądania. Stad taka ich popularność dzisiaj. Kiedyś używaliśmy jeszcze określenia, że to są dane śladowe (trace data – by brzmiało mądrzej, bo „po amerykańsku”). W różnych systemach zostawiamy elektroniczne ślady, dokonując różnych transakcji: w systemie Viatoll, w systemach kart płatniczych, w sieciach handlowych. Na podstawie analizy tych danych możemy zrozumieć wiele procesów ekonomicznych i formułować oceny potrzebne do podejmowania decyzji i zarządzania. Na przykład zapisy z systemu Viatoll możemy wykorzystać do zgrubnej analizy koniunktury gospodarczej na podstawie dynamiki transportu. Cennymi zasobami typu Big Data są dane transakcyjne gromadzone w sektorze finansowym: w izbach rozliczeniowych, bankach, w ubezpieczeniach.


„Big Data to z informacyjnego punktu widzenia nic nowego, takie zasoby istniały już dawno, ale były rozproszone lub koszty dostępu do nich były zbyt duże. Nowe technologie dały możliwość ich szybkiego przeglądania. Stad taka ich popularność dzisiaj”

prof. Józef Oleński


W czym, Pana zdaniem, tkwi przewaga rozwiązań Big Data nad innymi rodzajami analizy danych?

Big Data to zbiór informacji, który stał się możliwy do wykorzystania do pewnych celów przy zastosowaniu odpowiednich metod naukowych. To wykorzystanie powinno być wsparte porządną analizą informacji i modelami, w tym także modelami ekonometrycznymi, które pozwalają na ocenę, jakie wnioski można wyciągać z tych informacji śladowych na temat zjawisk, które chcemy za ich pomocą scharakteryzować. Pamiętajmy, że dane nazywane Big Data powstają dla innego celu aniżeli ten, dla którego chcemy je wykorzystać. Przewaga tego typu zbiorów informacji polega na tym, że dzięki technologiom teleinformatycznym można tanio, szybko i na pełnym zbiorze obserwacji przeprowadzić analizy lub podejmować decyzje. Ale nie przypisywałbym Big Data żadnych magicznych właściwości, bo tak czy inaczej musi stać za ich wykorzystaniem rzetelna analiza i hipotezy badawcze, które można zweryfikować.

Można by więc powiedzieć, że to nie dane i narzędzia ich obróbki są najważniejsze, lecz to, co potrafimy z nimi zrobić, jakie informacje z nich wydobyć…

Ja bym to zdefiniował inaczej: dostęp do relewantnych informacji, do informacji tzw. pertynentnych, czyli informacji rzetelnych, zweryfikowanych, dostępnych we właściwej formie, w zakresie, języku i czasie, rzeczywiście ma strategiczne znaczenie dla firm. Nie chodzi o to, żeby fizycznie te informacje były przechowywane w firmie, czy były gromadzone w jej wewnętrznych systemach. Chodzi o to, żeby były dostępne wtedy, kiedy są potrzebne. Żebym w krótkim czasie, wystarczającym do podjęcia decyzji, mógł te informacje uzyskać i przetworzyć tak, żebym mógł wykonać zadanie, które na mnie ciąży.


„Dostęp do relewantnych informacji, do informacji tzw. pertynentnych, czyli informacji rzetelnych, zweryfikowanych, dostępnych we właściwej formie, w zakresie, języku i czasie, rzeczywiście ma strategiczne znaczenie dla firm. Nie chodzi o to, żeby fizycznie te informacje były przechowywane w firmie, czy były gromadzone w jej wewnętrznych systemach. Chodzi o to, żeby były dostępne wtedy, kiedy są potrzebne”

prof. Józef Oleński


Oprócz tego każda firma ma obowiązek tworzenia pewnych stałych zasobów. Są to przede wszystkim systemy ewidencyjne, ich prowadzenie wynika głównie z przepisów prawa, czyli obowiązków informacyjnych wobec państwa – przepisów podatkowych, ubezpieczenia społecznego, regulacji dotyczących bezpieczeństwa technologicznego. Tworzenie niektórych z nich może też wynikać z wewnętrznych firmowych procedur. Kształtując środowisko informacyjne i infrastrukturę informacyjną firmy, przede wszystkim powinniśmy pamiętać o zapewnieniu jej pełnego bezpieczeństwa informacyjnego. Bezpieczeństwo informacyjne jest bowiem warunkiem koniecznym – chociaż nie wystarczającym – nie tylko rozwoju, ale w ogóle istnienia firmy.

Zarządzanie informacją to jeden z kluczowych tematów konferencji ZIP2015, organizowanej przez Evention 10 czerwca br. Enterprise Software Review jest patronem medialnym tego wydarzenia. Więcej informacji pod adresem: http://www.zip2015.pl.

Prof. Józef Oleński
Prof. zw. dr hab. Józef Oleński

Profesor zwyczajny, doktor habilitowany nauk ekonomicznych. Profesor zwyczajny w Uczelni Łazarskiego w Warszawie od 2011 r. W latach 1970-2011 pracownik naukowy Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2011 roku pracuje na stanowisku profesora w Uniwersytecie Łazarskiego w Warszawie. Od 1974 roku do końca lat 80. kierował Ośrodkiem Badawczo-Rozwojowym Statystyki przy Głównym Urzędzie Statystycznym.

W tym czasie przewodniczył m.in. zespołowi ekspertów Europejskiej Komisji Gospodarczej (EKG ONZ) ds. standardów informacyjnych w statystyce w ramach projektu UNDP (Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju) i EKG ONZ Statistical Computing Project, a także komitetowi Konferencji Statystyków Europejskich ds. Fundamentalnych Zasad Statystyki Oficjalnej EKG ONZ. W ramach programów ONZ, UE i Banku Światowego uczestniczył w projektach trans-formacji statystyki m.in. w Białorusi, Estonii, Kirgizji, Ukrainie, Tadżykistanie, Afganistanie, oraz w seminariach i szkoleniach dla urzędów statystycznych krajów transformujących systemy polityczno-gospodarcze po 1989 roku.

W latach 1992-1995 był Prezesem Głównego Urzędu Statystycznego. Pełnił także funkcje przewodniczący Komisji Statystycznej ONZ, wiceprzewodniczącego Konferencji Statystyków Europejskich.
W latach 1995-2006 doradca Prezesa NBP ds. infrastruktury informacyjnej sektora bankowego. Brał udział w projektach badawczych w ramach programu „Information Society Technologies” Unii Europejskiej, w tym dotyczących transformacji statystyki oraz informatyzacji sektora publicznego w procesie integracji Polski z Unią Europejską. Członek Międzynarodowego Instytutu Statystyki (MIS), m.in. wiceprzewodniczący Komitetu Irvinga Fishera ds. statystyki bankowej i finansowej i komisji MIS ds. kodeksu etyki statystycznej.

W latach 2001-2002 prof. Oleński pełnił funkcję przewodniczącego Rady Statystyki przy Prezesie Rady Ministrów. W latach 2006 – 2011 ponownie powołany na stanowisko Prezesa GUS kontynuował transformację systemu statystycznego Polski w ramach Europejskiego Systemu Statystycznego. W latach 2011-2013 prowadził w Państwowej Wyższej Szkole Techniczno-Ekonomicznej w Jarosławiu badania naukowe w dziedzinie ekonomii statystyki transgranicznej.

Autor ponad 350 publikacji i opracowań naukowych w dziedzinie informatyki, ekonometrii i statystyki, a w tym monografii pt. „Infrastruktura informacyjna państwa w globalnej gospodarce”, inicjator badań procesów transgranicznych w Europie, inicjator i współtwórca nowego kierunku badań w naukach ekonomicznych „ekonomia transgraniczna”.